sobota, 3 stycznia 2015

1. Przypadkowy przechodzień

Nie za bardzo wiem co ze sobą zrobić. Próbuję coś napisać w nowiuteńkim notesie, ale jak na razie wymyśliłam tylko "tytuł"-Zniszcz ten dziennik.
-Emily~chan, czemu zapominasz o swoim chowańcu ?-zerkam w bok. Ach tak... zapomniałam wspomnieć, że nawet mój kot jest opętany!
-Nee-Chee nie strasz mnie!-warczę pod nosem i w końcu dopinam zamek. Muszę zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.... Zapalić lub przejść się i zerkać na pustych ludzi. To nie tak, że odczuwam do nich niechęć, bo tak naprawdę są mi obojętni~
Po dziesięciu minutach doskwiera mi chłód, ale idę dalej. Nie ma tak szybko się zniechęcać. Patrzę w bok-koło mnie idzie jakaś para, a tak poza tym nikogo nie ma w okolicy. Zresztą nie ma co się dziwić, w końcu jest druga nad ranem. Zaraz, zaraz coś mi tu nie gra....
Po chwili dosłownie stykam się z chodnikiem przez kogoś. Przecież nikogo oprócz tamtej dwójki nie było w okolicy, więc jakim cudem...
-Uważaj jak chodzisz-mruczy pod nosem przerywając moje przemyślenia. Wsłuchuję się w jego głos i przyjmuję pomocną dłoń, którą mnie obdarza. Zerkam na ów osobnika, który mnie potrącił i pomaga teraz wstać. W ciemności trudny do wychwycenia cień dał się zauważyć. Miał on długie, szatynowe włosy, ciemne jak noc oczy, które w tej chwili bacznie ilustrowały moją osobę. Od razu dało się zauważyć, że różni się od społeczeństwa, ale o dziwo to on na mnie zerkał jak na wybryk natury.
-Dziękuję-odpowiadam udając, iż nie usłyszałam jego uwagi. Uśmiechnął się nieznacznie, ale nie był to ciepły uśmiech. Był to raczej grymas pełen politowania i arogancji.
Z nutą przenikliwości badam jego osobę. Ludzie jednak są dziwni, kiedy na mnie patrzą~
Nikt im przecież nie karze tego robić, ale nasz gatunek ma to do siebie, że lubi niszczyć swoich. To niewybaczalne. Jak można stanąć przeciwko swemu bratu ? Już jeden nóż w plecach mam, a na więcej miejsca brak...
-Na co się gapisz ?!-burczę oburzona jego zachowaniem, ale moja twarz promienieje~
Zawsze z niebywałym trudem okazywałam emocje. Cóż takie już ze mnie intro.... no dobrze-introwertyk. W codziennym życiu nie przeszkadza mi to, ale czasami marzę, aby jak inne dzieci podejść i przytulić się do swojej mamy. Pogadać o szkole, przyjaciołach i narysować jej piękną laurkę, ale moja matka nie żyję. A ojciec ? Lepiej nie mówić.
Wbijam wzrok w chodnik i zauważam, że tuż koło mojej nogi łasi się czarny kot. Wlepia we mnie swoje zielone tęczówki i mruczy, ale po chwili zwierze jest już na rękach tego chłopca, a ja zdumiona przyglądam się szatynowi.-Koty często pojawiają się przy samotnych ludziach-mówi. Wzdycham, nie przejmując się jego słowami. Nie mogę przejąć się takimi bzdetami~ Co on sobie myśli ?
-Poza tym lepiej nie kręć się o tak późnej porze, SAMA-uśmiecha się szerzej, widząc moje zdziwienie. Zesztywniałam, zerkając na niego swoimi złotymi oczami. Nie mogłam wyjść z szoku-Czemu mnie poucza ? Po co ? I tak nigdy więcej się nie spotkamy....
-Los lubi płatać figle-szepczegdy przechodził tuż obok mnie, po czym tak po prostu odszedł. Drgnęłam niespokojnie i uchyliłam głowę w dół. Ten sam kot, którego ten przechodzień wziął na ręce-teraz ponownie łasi się do mych nóg i wlepia we mnie swoje zielonkawe ślepia.
-Jesteś przybłędą czy może masz właściciela ?-spytam retorycznie samą siebie, przy okazji biorąc kota na ręce. Może dogada się z moją trójcą ?

~*~


-I jak by Cię tu nazwać ?-dopytuję się samej siebie, dokładnie oglądając kota. Ma lekko poranione łapki i widać, że jednak jest przybłędą. Widzę, że reszta moich kotów zerka na nowego z nieufnością. Cóż jakoś muszą to przeżyć, że mają nowego towarzysza~
-Sabbath ? Tak to będzie idealnie do Ciebie pasować-szepczę pod nosem puszczając opatrzone zwierze i wracam do swojej nudnej rzeczywistości.
Niby życie składa się z krótki momentów, cudownych chwil i przykrych incydentów, ale mnie nie ma. Przestałam istnieć i jestem jak duch tym świecie. Bynajmniej moje myśli nie są poezją dla ucha. Nigdy nawet nie ujrzą światła dziennego. Są pewne słowa, które nigdy przez gardło nie przejdą-nawet w obliczu śmierci.
Każdy ma swój sekret i potajemnie marzy, aby podzielić się nim ze światem. Wie jednak, że nie da rady. Nie powie, nie wyjawi i będzie się z tym męczyć aż do końca swych dni. Wiele osób stara się stłumić ten głos w sobie i nawet im się udaje, ale ja do tej grupy nie należę.
Czas powrócić do pisania w notesie i dzielenia się słowami. Może to mi wyjdzie ?

~kilka godzin później~

Pierwsze promienie słońca niemiłosiernie padały na moją twarz, przez co nie mogłam dłużej pospać. Napisałam kilka zdań. Nie, nawet nie kilka, tylko jedno. Jedno cholerne zdanie tyle mi zajęło... Choć w rzeczywistości były to przygotowania do sprawdzianów na następny dzień. Kiedyś kochałam zdobywać nowe informacje, ale teraz są już to zachowania kompulsywne. Jest to jeden z moich rytuałów. Wznoszę modły do Ogoniastego i czuję, że coraz bliżej jestem piekła.
Jako dziecko myślałam, że Ziemia jest piekłem, ale teraz już wiem, że to, co mnie czeka w przyszłości może, być o wiele gorsze. Zaczynam w tym wszystkim tonąć-czuję się taka mała w tym świecie. Czy ktoś tam się za mnie modli ? Bo ja nie mam na to odwagi~

2 stycznia 1996
"Coś się ze mną dzieje. Coś we mnie jest i wyjdzie w najmniej odpowiednim momencie."

Krótki, nieznaczący tekst oznaczyłam dopalonym papierosem. Zostały jeszcze dwie godziny do zajęć. Mam tyle czasu...aby się przespać i śnić wasze najgorsze koszmary.


sobota, 13 grudnia 2014

0. Karta z życia E...

Z dedykacją dla Harumi A-ya Asakura-pewnie Ci się nie spodoba, ale cóż~ 

Emily-to zwykła nastolatka.
Emily-może być każdy.
Emily-może być kimś kogo znasz.
Kim jest Emily ?


~*~
Nazywam się Emily, Emily Strange~ Obecnie mieszkam w Tokio i wynajmuję jakąś kawalerkę. Stało się tak, ponieważ nie dogadywałam się moją macochą(nową małżonką mojego ojca). Moja mama zmarła tuż po moich narodzinach(wykrwawiła się.) I gdy ukończyłam przedszkole wraz z moim ojcem przeprowadziliśmy się do Japonii(Wcześniej mieszkaliśmy w Anglii).
Z "tatą" nie mam zbyt dobrego kontaktu. Tak więc-skoro Nie dogadujemy się najlepiej, toprzy pierwszej lepszej okazji opuściłam "rodzinę". Po prostu uznałam, że nie będę im przeszkadzać w ich "cudownym" małżeńskim życiu.
-Ale wracając do mnie.
Jak już wspomniałam nazywam się Emily Strange i jestem zwyczajną nastolatką, chociaż może nie taką zwyczajną. Nie mam przyjaciół, ale za to posiadam nocne schizy. Nazywam to stanem SCHIZO, aby ładniej brzmiało. Gdy mnie to (schizo) łapie-wariuję, ale jest OK.
Przyzwyczaiłam się do samotności i tak  szczerze ? Dobrze mi z tym.
Więc jak już dało się zauważyć-nie potrzebuję przyjaciół.
Chodzę do pierwszej klasy liceum, ale tutaj też nie zamierzam nawiązywać jakiś bliższych kontaktów. Wszyscy są sztuczni. Zwracają uwagę na innych tylko gdy czegoś potrzebują, bądź czują się osamotnieni. Chociaż jest jakaś dziewczyna, która bez przerwy przeszkadza mi w nauce. Jest krzykliwa, infantylna i ciekawska. Ma piękne oczy, uroczy uśmiech i na dodatek wspaniałą figurę. Przypomina mi porcelanową lalkę-zupełne przeciwieństwo mnie. Ostatnio ględziła o swoich upodobaniach i celach. Marzy o NIM.
Czy jest realny ?
Ależ tak, ale jakie to ma znaczenie ? Jej się śni wielka miłość, a mi ? Nie wiem, nie mam żadnych celów-naprawdę nie posiadam marzeń. Aż tak jestem uboga ?


~*~

Postanowiłam zakupić sobie dziennik, aby tam notować wszystkie swoje stany emocjonalne. Takie ze mnie intro, że trochę inaczej wyrażam emocje niż większość ludzi. Znowu były jakieś apele porządkowe, bo dyrektorka przyłapała jakąś dwójkę na paleniu. Denerwują mnie takie małolaty. Chociaż jestem w ich wieku i też palę to w innym celu. Sprawia mi to przyjemność, a gdy mi gorzej to idę do pobliskiego sklepiku i kupuję tytoń lub piwo. Wtedy lepiej myślę i nikt nie zwraca na to uwagi. Oni natomiast robią to, aby udowodnić wszystkim oraz sobie jacy są dorośli. Gówno prawda, wcale nie są. Przez to zachowują się jeszcze dziecinniej.
Pomijając takie głupoty, to i mi kazali zostać po lekcjach. Przeszkadzało im, że rozmawiam z "wymyślonymi przyjaciółmi" i (po raz kolejny) wysłano mnie do szkolnego psychologa. Ta rozmowa zakończyła się sprzeczką, przez co wylądowałam u dyrektora. Natomiast szanowny wicedyrektor uznał, że w następnym tygodniu po egzaminach-wszystkie zniewagi (skierowane do tej psycholożki) odpracuję.
To nie tak, że mi się nie chce, ale...
-Emily-sama nie jest leniwa, po prostu lubi nic-nie-robić!-w tym oto momencie ukazuje się moja "przyjaciółka". Nazywa się Elise Diarrhea  i od pięciu lat nie żyje. Mówiła, że zginęła w wypadku samochodowym. Poznałam ją jakieś dwa tygodnie temu i jak na złość nie chce sobie iść.
-Tak, tak Elise-wzdycham. Z zaciekawieniem zerka na moją torbę, w której trzymam klucze od mieszkania. Jak co dzień-rzucam swoją torbę w kąt i przysiadam do stolika. Ślężę z półgodziny nad książkami. Później próbuję coś napisać w dzienniku.
W tym samym momencie po pomieszczeniu rozlega dźwięk mojej komórki i okazuje się, że mam zostać dłużej w pracy. Świetnie.
Pracuję w pewnej kawiarni (gdzie sobie dorabiam po szkole), inaczej nie byłoby mnie stać na własne mieszkanie. Nie lubię tamtego miejsca, bo mój szef dziwnie na mnie zerka, notuje coś i udaje, że nic się nie stało. Jakoś muszę to znieść dopóki nie skończy mi się umowa. A wtedy ? Zajmę się czymś innym.
Zerkam jeszcze raz na treść *mail'a i jak doczytuję końcówkę, to kurwica mnie bierze. Nienawidzę telefonów, ale przez tego gnojka znienawidzę jeszcze bardziej!

~*~
Nie za bardzo wiem co ze sobą zrobić. Próbuję coś napisać w nowiuteńkim notesie, ale jedyne co wymyśliłam to "tytuł"-Dziennik sfrustrowanej małolaty.
-Emily~chan, czemu zapominasz o swoim chowańcu ?-zerkam w bok. Ach tak... zapomniałam wspomnieć, że nawet mój kot jest opętany!
-Nee-Chee nie strasz mnie!-warczę pod nosem i w końcu dopinam zamek. Muszę zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.... Zapalić lub przejść się i zerkać na pustych ludzi. To nie tak, że odczuwam do nich niechęć, bo tak naprawdę są mi obojętni~
Po dziesięciu minutach doskwiera mi chłód, ale idę dalej. Nie ma co tak szybko się zniechęcać. Patrzę w bok-koło mnie idzie jakaś para, a tak po za tym nikogo nie ma w okolicy. Zresztą nie ma co co się dziwić, w końcu jest druga nad ranem. Zaraz, zaraz coś mi tu nie gra....